środa, 5 września 2012

hi school

Dwa dni nauki, a raczej dwa dni chodzenia do szkoły, ( bo pierwszą prawdziwą naukę rozpoczęłam dzisiaj), a ze mnie wypłynęła cała energia do życia. Po pierwsze nie wysypiam się, po drugie brak mi czasu na cokolwiek, a po trzecie oprócz braku czasu doskwiera mi brak chęci i to mnie najbardziej dołuję. Dzień jest co raz krótszy, słońce nie jest już takie gorące, dni są szare i bezpłciowe, dopadła nas ta monotonność. Niestety, szybko się od niej nie uwolnimy.Jak wygląda powszechny dzień przeciętnego polskiego nastolatka? 7.00 rano- słyszymy natarczywy dźwięk budzika, co wywołuje w nas agresję i bunt. Zmuszamy swoje ciało do zwleczenia się z łózka. Po smętnych przygotowaniach do szkoły (czyt. mozolne śniadanie, mozolne mycie zębów, a w niektórych przypadkach zaawansowanego lenistwa także pakowanie książek i zeszytów i także mozolne). Gdy jakimś cudem uda nam się ogarnąć do tego stopnia by nie odstraszać ludzi z otoczenia wychodzimy z domu i udajemy się do miejsca, w którym musimy płacić za wszystkie grzechy, których oczywiście nie popełniliśmy. Docieramy TAM. Słyszymy jak co dzień wrzask, harmider, dźwięk dzwonka, który mówi jedno - pierwsze 45 minut męki. Wchodzimy. I cierpliwie czekamy na upragniony koniec lekcji. Znosimy tę gadaninę, znosimy ten cały trud. Czasem wyłączamy się z lekcji i słyszymy tylko jedno wielkie blablabla, nerwowo zerkamy na zegarek ii 'drrrrrrrr'. Po bólu, pierwszym. W podobny sposób znosimy każde kolejne 45 minut. Z tym, że w moim przypadku w zależności od danego przedmiotu dochodzi kilka innych czynników. Matematyka, fizyka, chemia - opanowałam do perfekcji potakiwanie, pozorowane zamyślenie i udawanie, że wszystko rozumiem. Jak to dobrze, że chociaż istnieją przerwy. Dawka dobrego humoru na bardzo krótki czas jest wskazana przy takim obciążeniu naszych biednych mózgów. Ostatnia lekcja i nareszcie wracamy do domu! Co dalej robi kilkunastolatek? Udaje się do swoich czterech ścian, rzuca plecak/torbę na podłogę i włącza magiczny przycisk, który przenosi go w wirtualny świat i nie chce wypuścić. I zaczyna się spoglądanie na niebieski pasek, a konkretniej na godzinę i powtarzanie sobie w duchu 'oj, zdążę to napisać', 'dobra, jeszcze 5 minut', 'ostatni raz zajrzę na fb' i wiele innych tego typu formułek. I tak nam błogo płynie czas, a książki czekają.Czasem udaję nam się otrząsnąć i w porę zamknąć facebook, kwejk itd. itp. A wtedy z wielkim bólem i żalem w sercu otwieramy książki i podejmujemy pierwszą próbę skupienia się na nauce. Jest to bardzo trudne i rzadko komu udaje się wytrwać na tej nauce bez ówczesnego wglądnięcia w bramy Królestwa Internetu. Niektórzy podejmują kolejne próby i kolejne, aż do czasu, kiedy powieki są coraz cięższe i cięższe i nawet patrzenie w monitor sprawia trudność. Jednak z przykrością stwierdzam, że na obecną chwilę przewaga jest tych, którzy kończą porażką i z ręką na myszce o godzinie 22.00 - 24.00 powtarzają sobie jeszcze 'dobra, wstanę rano' (to są Ci ambitniejsi) i tych, którzy mówią 'pierdolę, nie uczę się'. Kolejna grupa to zamulacze na kompie do pewnego czasu. Potem wyłączają kompa i czy chcą ,czy nie (raczej ta druga wersja) ,uruchamiają szare komórki i zmuszają się do nauki. A są i tacy, którzy nie korzystają z powszechnego złodzieja i za razem umilacza czasu, a siedzą całe dnie wertując stronice podręczników. Znacie ten typ, pierwsza ławka, buty na zmianę, punktualności, ołówek, długopis, gumka, temperówka w piórniku, szablon pracy domowej zawsze pod ręką i oczywiście duma wszystkich nauczycieli! No, ale wróćmy do tej normalnej młodzieży. Tak, więc, kończą dzień zasypiając z pocieszającą dla siebie informacją, że już niedługo piątek bądź dołują się jeszcze przed snem, że dopiero poniedziałek... A każdy kolejny dzień jest bardzo podobny do poprzedniego, o Boże! Dziękujemy Ci, że jest siedem dni w tygodniu, a w tym dwa wolne od szkoły! 
ANN
A teraz kilka szkolnych zdjęć, jeszcze z rozpoczęcia roku :) 










 Tak, wiem moja dłoń w porównaniu z Olki zadbaną rączka i paznokciami wygląda tragicznie :d 



 Emil, jego miny są epickie.






 pies, właściciel nieznany, miejsce zamieszkania nieznane, ale fotogeniczne 
zwierzę :)





Jeśli chodzi o ubranie, to obydwie postawiłyśmy na prostotę. Obcisłe rurki, klasyczna koszula, bez żadnych dodatków. Stwierdziłyśmy, że rozpoczęcie roku nie jest tak oficjalne jak zakończenie. 





























7 komentarzy:

  1. Świetnie napisane ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. na trzecim zdjęciu od dołu Ania nie wygląda ciekawie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A:jestem tyko człowiekiem i na jednym zdjęciu mogę wyglądać lepiej, a na drugim gorzej :*

      Usuń
  3. świetne rurki K. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog, super teksty:) Aniu kochana jaka ty szczuplutka jesteś:):) Kasia masz świetny styl,super urodę i śliczne oczy:) Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. haha swietne zdjecia! piekne, blond wlosy i czarne wielkie, genialne oczy! :D
    obserwujemy?:*

    OdpowiedzUsuń