sobota, 30 czerwca 2012

sogood

sogood

hey again, tak wiem, zaskakujące tempo :) A w zapasie już czekają następne dwa posty. Kolejny post, taka mała niespodzianka, zupełnie inna tematyka. Z góry uprzedzam, że w najbliższe dwa tygodnie ja obejmuje władze nad blogiem z racji, że Kasiolek mnie zostawił, bo woli się smażyć przez 2 tygodnie na słońcu. Żadnych ambitnych planów na te wakacje nie mam, oprócz jednego: spędzić te wakacje na MAKSA. Zero ograniczeń, zero stresu, zero zobowiązań. Zamierzam się bawić i aktywnie spędzać czas. Zastanawiam się czy napisać tu 'o czymś'. Hm.  Nie. Nie mam weny. Nie mam czasu. Agata Christie leży na biurku i kusi. 
h5 
ANN


A macie tu troszkę szkolnych zdjęć żebyście nie zapomnieli o szkole :) 






















piątek, 29 czerwca 2012

hurray!

Hi, hay, hello :) Tym razem zamiast kilkutygodniowej przerwy (jak to zazwyczaj bywało), posty dzieli zaledwie kilka dni. No nie powiem, jestem z nas baaaardzo dumna. Po primo wywiązałyśmy się obietnicy, secundo - jako osoby nierozgarnięte, gubiące przeróżne rzeczy (od spinek po bluzy) pośród wiecznych stert książek, ubrań i innych przeróżnych różności naprawdę wyjątkowo się zorganizowałyśmy :) Na szczęście książki i zeszyty nie będą już zaśmiecały moich czterech ścian, z przyjemnością wrzucę je w jakiś ciemny kąt żeby przez najbliższe dwa miesiące (cudowne dwa miesiące!) nie mieć z nimi styczności.
Za nami ostatni koszmarny poniedziałek roku szkolnego, ostatni wtorek, środa i czwartek, ostatnia lekcja polskiego, rosyjskiego, ostatnia usypiająca biologia i wreszcie - ostatni angielski! Z pewnością nie będę tęsknić za dźwiękiem dzwonka, porannym zwlekaniem się z łóżka, wiecznym pośpiechem, brakiem wolnego czasu. Teraz ostatnią rzeczą o której pomyśle będą zimne mury szkoły. Wakacje uważam za otwarte! Rozpoczynamy długo wyczekiwany, dwumiesięczny chillout :D Zapewne gdzieś na świecie ktoś od dawna smaży się na Hawajach, właśnie zaczął pakować walizki na Teneryfę, albo jest w drodze na Majorkę. Mi musi wystarczyć nasz zielony, chłodny Bałtyk. Wyjeżdżam już jutro. Kierunek: północ, lokalizacja: Władysławowo. Oby pogoda dopisała. Liczę też na ludzi, którzy by byli w stanie wytrzymać ze mną te dwa tygodnie koloni :) Tak, ludzie - to właśnie oni tworzą atmosferę. Nie żaden luksusowy hotel, miejscowość czy nawet pogoda. Po raz pierwszy jadę nie znając prawie nikogo, więc trochę się obawiam. Obiecałam sobie jednak niedawno, że nie będę 'gdybać' i planować na zapas. Po co, skoro zazwyczaj do niczego to nie prowadzi? Nie jest łatwo powiedzieć 'zaczynam żyć teraźniejszością', ale warto spróbować. Większość ludzi (w tym ja) zbyt bardzo skupiają się na tym co było lub będzie. Wspominając przeszłość często zamiast po prostu przypominać sobie miłe chwile, rozważamy, analizujemy nasze zachowanie, a w przypadku przyszłości - wyobrażamy sobie zbyt wiele, by mogło stać się to realne i sprawiamy zawód sami sobie. Wakacje są właśnie takim czasem kiedy powinniśmy się skupić na teraźniejszości, żyć chwilą, korzystać z każdego dnia, by niczego potem nie żałować! Tak więc rozwińmy żagle, ja swoje rozwijam, powoli, powoli, ale rozwijam. Może tak mi się tylko wydaje, ba za bardzo tego chce? Ale chcieć to móc, prawda? :) 
 
A teraz pare zdjęć - przedwczorajszy efekt nudy. Krótki telefon, spontaniczna akcja, odrobina natchnienia, dobry humor i gotowe! Nowy, nieco krótszy post w pełni poświęcony niektórym naszym nabytkom (tym nowym i nieco starszym też). Tradycyjnie zapraszam do rzucenia okiem na zdjęcia i skrobnięcia coś w komentarzach :) O, prawie bym zapomniała: życzę wszystkim fantastycznych wakacji, pełnych słońca, optymizmu, zacnych melanży i dobrej zabawy :) Cześć Wam!
 KATT

























niedziela, 24 czerwca 2012

holiday?

Siema po dłuższej przerwie, ale sami rozumiecie ostatni tydzień all day all night (dosłownie!) nauka.Nareszcie koniec, jak miło odetchnąć. Włączyć po szkole komputer ze świadomością, że nie musimy zaglądać do plecaka. Jeszcze tylko ostatni tydzień i błogie WAKACJE. Może jestem dziecinna, ale jaram się niesamowicie nadejściem lata. Czujecie to? Wstawanie o 11.00, słońce palące nasze ciała, hot nastki w krótkich spodenkach, trzeszczący piasek pod japonkami, czereśnie w przeliczeniu na kilogramy, godzina 22.00 -na dworze widno, te miłe wakacyjne wieczory, błogie lenistwo, imprezy! Od tego wszystkiego dzieli nas jeszcze tylko 5 dni.  Już czuję ten klimat. Jestem zadowolona, że w pełni wykorzystałam ostatni szkolny weekend. Nie ma to jak spędzić cały dzień w Skierniewicach, no lubię to miasto, nawet bardzo i nigdy mi się nie znudzi. Znów mi przybyło parę łaszków. Odbiegając od tematu doszłam do wniosku, że jestem jakieś dziecko nieszczęścia. Wysiadł mi już drugi aparat z rzędu, w obydwóch przypadkach zepsuł się obiektyw, a co do telefonu to mogę go spokojnie nazwać telefonem podróżnikiem. Był już kilka albo kilkanaście razy w salonie w Skierniewicach, 3 razy w Warszawie i jeszcze nie trafił się na tyle mądry Polak, który zdołałby naprawić ten unikat. Czas na komputer -będę zmuszona trzeci raz wgrywać od nowa oprogramowanie, walczę z wirusami, chyba bezskutecznie:(  To niesprawiedliwe. Muszę jak najszybciej kupić jakiś aparat zanim roztrwonię 1000 zł (które jeszcze spokojnie spoczywa w skarpecie) na ciuchy....Co do roztrwaniania pieniędzy, ostatni zatraciłam jakiekolwiek poczucie wartości. Naprawdę, nie doceniam wartości pieniądza, tak szczerze mówiąc to ogromnej wartości. Znacie to przysłowie "pieniądze szczęścia nie dają"? (oczywiście pytanie retoryczne). Hm, i nie wiem czy do końca się zgodzić z tym przysłowiem. Już się boję, zaraz uderzą we mnie hejterzy, że jestem pusta, bo liczy się dla mnie tylko kasa. Wcale nie. Po prostu czasem (jak mi się naprawdę baaaaardzo nudzi) rozmyślam co byśmy w sumie zrobili bez pieniędzy, czy dalibyśmy radę żyć samą przyjaźnią, miłością, lojalnością etc.
Wraz z nadejściem wakacji muszę się jakoś zbić w kupę i zorganizować. Życie szkolne kompletnie rozwaliło MOJE życie. Nie sprzątałam pokoju od niepamiętnych czasów (nawet ostatnio w trakcie dzikich poszukiwań legitymacji znalazłam skarpetki w książkach). Tak wiem, to smutne. Nie pisałam nic w pamiętniku od kilku tygodni, a o rysowaniu nawet nie wspomnę, kiedy ja miałam ostatni raz ołówek w dłoni?! mam tyle pomysłów, a nie potrafię się do tego zebrać. Kiedy ostatnio obejrzałam jakiś ciekawy film, przeczytałam jakąkolwiek książkę? O nie! Tak nie będzie. Rozpisałam się. Uff. Koniec. 


Macie porcję świeżutkich zdjęć! Standardowo zapraszam do oglądania i komentowania :)
ANN


PYTANIA TUTAJ