sobota, 25 maja 2013

nothing

Hej kochani :) Nareszcie troszkę mobilizacji. Chociaż sama nie wiem czy w moim przypadku można to nazwać mobilizacją. Zrobienie makijażu, włożenie sukienki i przeniesienie się z aparatem do pokoju obok to żaden wyczyn... Miałyśmy naprawdę ambitne plany ruszyć w teren, ale pogoda za oknem skutecznie pogrzebała nasze zamiary. Pogoda czy niepogoda, ostatnimi czasy doskwiera mi brak energii i siły. Tym bardziej, że wszystko wokół mnie się, najprościej rzecz ujmują sypie. Im bliżej końca roku, tym bardziej się boję. To takie dziwne - czuć strach i ekscytację jednocześnie. Chciałabym wreszcie spokojnie się położyć i spokojnie wstać. Brak mi tego, czego potrzebuję dziś najbardziej - motywacji i energii. Doskonale przecież znacie to uczucie - sobotni leniwy, wieczór i ta magiczna siła, która powstrzymuje od nauki, ten głos, który powtarza ciągle 'zdążysz, zdążysz', ten impuls, który odkłada wszystko na potem. To paskudne lenistwo, które sukcesywnie dąży do Twojej porażki - to lenistwo to Ty. Ironia losu, pieprzony paradoks, a jednak. Przysłowiowa nauka, która trafia w sedno problemu 'jesteś kowalem własnego losu'. Właśnie tak. Przecież nikt nie podstawi nam pod nos sukcesu, tylko ciężka praca, silna wola i mobilizacja gwarantują wartościowy sukces.Wszyscy jesteśmy tego w pełni świadomi, a mimo to tkwimy w martwym punkcie. Ile razy szukamy wymówek? Jak często żywimy naszą duszę złudzeniami, liczymy na szczęście, zakrywamy prawdzie oczy? Zbyt często. Cofamy się. Jesteśmy o krok dalej od sukcesu, coraz bliżej porażki.Jesteśmy tacy słabi i naiwni, obieramy sobie cele, a gdy pojawiają się schody, gdy jest coraz trudniej, odpuszczamy. I spadamy w dół, aż na same dno. Czekamy. Na co? Na szczęście? Znów. Szczęście nie dociera tak nisko, szczęście jest dla wybranych. Najgorsze co może pozostać, to cholerna pustka. Zamykasz oczy i nie widzisz nic, kompletnie nic, żadnych perspektyw na przyszłość, żadnych ambicji, wizji, planów, tylko czarna dziura, na którą 'zapracowałeś'. Kiedy już wszystko skreślone możemy podziękować sami sobie. Tak czy siak, dalej będziemy odkładać na potem, nie zdając sobie sprawy, że potem może być już za późno na cokolwiek. Konsekwencje tego są tak oklepane, jak fabuła tandetnej komedii amerykańskiej, czyli nasza własna porażka, która cholernie boli.Tym bardziej, że to ból, który po części sami sobie zadaliśmy. Sami podłożyliśmy sobie nogę. Po upadku mamy do wyboru albo się poddać albo wskrzesić w sobie ostatnie resztki sił i godnie wstać. Wybór należy do nas. Gdyby to wszystko faktycznie było takie łatwe. Prościej jest wystukać kilka słów na klawiaturze i skierować je do innych, aniżeli odnieść się do tego w życiu i wysnuć z własnych wypocin jakieś wnioski. Jeszcze tylko kilka słów o zdjęciach...W sumie nie mam dużego pola do popisu. Sami je ocenicie. Miłej niedzieli (: 




































piątek, 3 maja 2013

infantile

Istnieją pewne uniwersalne prawa obowiązujące w każdej szkole. Podstawówka i jej główne założenie - chłopcy to zupełnie inna rasa i odwrotnie, a osoba wrzucona do toalety płci przeciwnej okrywa się hańbą. W przedszkolu najokrutniejszą formą pocisku było stwierdzenie, że ktoś jest głupi, a wyjście na zatłoczony korytarz groziło zrównaniem z ziemią. Natomiast jedynym prawem, które obowiązywało na 2 minuty przed wejściem do autokaru było prawo dżungli, chociaż właściwie w kwestii wycieczek chyba nic się nie zmieniło. 
Będąc 6 lat w podstawówce, 3 lata w gimnazjum oraz rok w zerówce przeżyliśmy czasy świetności sklepiku szkolnego (obecnie zastąpiono go automatem [*]), zdawałoby się nieśmiertelną modę na podkolanówki we wzorki, czy manię na pokemony. Niektóre odmiany pokemonów nadal istnieją i bezkarnie obnoszą się publicznie z swoją toną tapety i mocno niecodziennym wyglądem, ale dzięki Bogu ich fala łagodnie potraktowała naszą okolicę. 
Co do naszej mało licznej klasy to nigdy nie byliśmy idealni. Wraz z upływem czasu potrafiliśmy kłócić się o ulubione zabawki w przedszkolu, przynależność do bycia pierwszym w kolejce na stołówkę (a raczej "stołówkę"), oceny, wynik zaciętego meczu (kiedy to dziewczyny robiły jeszcze cokolwiek na wf-ie), o to kto przełoży po raz enty klasówkę, kto ma ładniejsze buty czy kto będzie trzymał tabliczkę z cyferką na zdjęciu klasowym. 
Nasza przygoda z szanowną gimbazą powoli dobiega końca. Dużo wyjątkowych chwil wiąże się z mikroskopijną Winną Górą i po tylu latach spędzonych w tej szkole ciężko uwierzyć, że już za dwa miesiące koniec. Każdy centymetr kwadratowy szkolnego budynku, ludzie i ich większe lub mniejsze fobie, upodobania - wszystko, kompletnie wszystko jest mi tu doskonale znane. Czas pozwolił mi się wrosnąć w tę przytulną, małą przestrzeń i chyba nawet odrobinę... przywiązać. Myślę, że w czerwcu nikt nie będzie jednak uosobieniem smutku ani rozbicia emocjonalnego - zmiany są potrzebne. Człowiek bez zmian stoi w miejscu, utwierdzony w swoich stałych, niekiedy mocno przejaskrawionych przekonaniach, bez dalszych perspektyw na poznanie nowych ludzi, świata i przede wszystkim siebie. Dlatego postanowiłam optymistycznie podejść do zakończenia rozdziału "gimbaza", wymazać z pamięci to, co już dawno powinno znaleźć się poza jej obrębem i zmagazynować jedynie te wspomnienia, które pozostaną po tym drobnym przesorcie. Wspomnienia nieulotne, niecodzienne - na całe życie. 

Jak już wspomniałam zostały jeszcze dwa miesiące, ostatnie dwa miesiące, więc trzeba jak najlepiej wykorzystać ten czas. Na przeciw tej idei wyszła nam wycieczka dwudniowa do Kłodzka i okolic. Czuję się bogatsza w wiedzę na temat dendrofilii, metod gaszenia pożarów i tego że Ann pod żadnym pozorem nie wolno nazywać bardziej zdrobniale niż Ania :D Jak Polska długa i szeroka zwiedziliśmy znaczną część jej podziemi. Musze przyznać, że tamtejsze strony urzekły mnie swoim krajobrazem, architekturą a sama wycieczka była bardzo, baaaardzo pozytywna. Nie obeszło się bez zdjęć także zapraszam do obejrzenia naszej  relacji. Ciężko było wybrać 50 zdjęć z ponad 500. Mamy nadzieję, że dokonałyśmy trafnego wyboru :) 


Katt



"macie takie same koszulki? :o"

sąsiad-myśliciel 


spontaniczna macdonalizacja, czyli mniej więcej tak przedstawiają się zdjęcia, gdy fotograf robi użytek z aparatu w najmniej oczekiwanych momentach :p





Kłodzko - niewielkie miasto z bogatą historią, cudownymi kamienicami, odzwierciedlającymi urok włoskiej architektury oraz widokiem na łagodne, zalesione pagórki. To miejsce zdecydowanie ma duszę.
































buuuuu, nasze mordeczki z rana


... i nasze poranne kokony