niedziela, 26 sierpnia 2012

every day!

Jak zawsze ten sam problem. Od jakich słów zacząć notkę, by nie zniechęcić czytelnika. Nie lada wyzwanie :) Zawsze piszę tu wywody, na podstawie doświadczeń z mojego marnego, krótkiego życia. I zdaję sobie sprawę, że niekiedy przynudzam, pisze głupoty do potęgi entej i sama się gubię we własnych słowach, ale najwyraźniej taka moja natura. I nic, a na pewno już nikt tego nie zmieni. Dzisiejszą notką nie powalę na kolana, gdyż umieram od rana, i co dwie minuty mam wrażenie, że umarłam. Siedzenie kilka godzin przy ognisku, wracanie 10 km z buta, włamanie do 'własnego' 'domu' przez okno, a na miłe zakończenie powrót rowerem w deszcz do własnego łóżka. I to uczucie. Leżysz skulony w kokon, owinięty szczelnie kołdrą, z głową wtuloną w miękką, pachnącą, ciepłą poduszkę, czujesz każdą cząstkę własnego ciała, (po przebytych 10 km czujesz pulsy w nogach, dosłownie), w głowie masz nieokreślony mętlik, który starasz się ogarnąć i co najważniejsze - czujesz, że jesteś już bezpieczny, bo własnie leżysz w swoim małym azylu, tylko Twoim, miejscu, gdzie nic Ci nie grozi, jeszcze tylko wsuwasz stopę pod kołdrę i już możesz spokojnie zasnąć. Przed tym szybko zbierasz myśli, ale nie masz siły na głębsze przemyślenia. Zasypiasz.  Pewnie znane Wam uczucie. A potem następuje ranek i wszystko odpływa, zaczyna się nowy dzień, który może być pierwszym dniem Twojego nowego życia. I jak co dzień zapraszasz sobie takiego człowieka na herbatkę or inny napój :), któremu możesz zaufać. W naszym wypadku spotkanie przy herbatce=wieczne rozkimny. Dzisiejsza rozkmina była o ludziach. I doszłyśmy do pewnego wniosku, który po przeanalizowaniu uważam za słuszny i w 100 % trafny. Nie wiem czy się ze mną zgodzicie, ale świat oszalał, a my razem z nim. On pędzi, a my razem z nim, a niektórzy są za słabi i nie dają rady dorównać tempu szalonego życia. Szkoda, że ten piękny świat jest teraz przepełniony bandą materialistów, kłamców (kto nie kłamie w XXi wieku?! Jestem przekonana, że nawet ksiądz), dwulicowych obłudników, fałszywych przyjaciół, plotkarzy etc. etc. Tak na dobrą sprawę, aby komuś dziś zaufać najpierw musimy go poznać, poznać tak jak znamy przyjaciół od czasów piaskownicy, tak jak znamy rodziców, jak znamy nauczycieli od I klasy podstawówki, jak znamy kolegów z ławki. Bo kilkudniowe, kilkutygodniowe a nawet kilkumiesięczne znajomości są niepewne jak zamarznięty lód na wiejskiej sadzawce. Powierzyć komuś takiemu sekret, zaufać, pokochać...(chociaż to ostatnie to niestety odruch bezwarunkowy), to tak jakby wejść na ten kruchy lód. W każdej chwili jest ryzyko załamania, a wtedy spotka nas ból, strach, przerażenie. Lepiej tego uniknąć. Wysuwa się pewien wniosek. W XXI nie warto przywiązywać się do ludzi, trzeba traktować ich z pewnym dystansem, to tylko ludzie. Wiem, jak to brzmi, okrutnie, podle, jakbym była istota pozbawioną uczuć, ale taka jest prawda. Naświetlam tu tylko suche fakty, czystą prawdę, smutną, brutalną, ale szczerą i prawdziwą.Dziś ludzie rzucają puste słowa, puste obietnice, o których bardzo szybko zapominają, dziś każdy każdemu obrabia dupę za plecami, kłamię w żywe oczy, dziś każdy jest pieprzonym egoistą, dziś każdy ma w dupie uczucia innych ('byleby mi było najlepiej'), dziś każdy jest zachłanny na kasę. Hm, może niekoniecznie każdy, znajdą się jakieś nieliczne egzemplarze, które doceniają głębsze wartości w życiu, a są i tacy pół na pół, jeszcze nie do końca zepsuci, a jednak z poważnymi uszczerbkami. Mimo to jestem zdania, że ludzie to kurwy. I dla własnego dobra, aby nie oszaleć, nie załamać się po każdym rozczarowaniu, nie czuć bólu i goryczy po stracie czegoś, a raczej kogoś ważnego, musimy twardo stąpać po ziemi, stawiać mocne,pewne, zdecydowane kroki, śmiało iść przez siebie i nie przywiązywać się do ludzi. Przywiązać mogę się do psa, ale nie do człowieka.W przypadku kobiet (na facetach się nie znam) najlepiej pozostać zimną suką. Kochajmy (nie mówię, że mamy się zamienić w bezuczuciowych kołków), ale kochajmy tak, żeby nie ranić siebie, bo ludzie ranią z łatwością. Mogłabym dalej ględzić na ten temat, bo dopiero jedna, mała część mojego zdania, ale straciłam rachubę czasu i zapomniałam się nieco. Przecież nie piszę książki. Teraz trochę przyziemnych spraw. A właściwie tylko jedna. Oblukajcie nasze zdjęcia, zapraszam do komentowania:) Idę stąd, bo mam natłok myśli i coś jeszcze napiszę. Bywajcie! 
ANN













Dominika, uwielbiam ją na zdjęciach, ps, widzicie podobiznę między Dominika i Kasią? ;)





Alex - Kasi mały szkrabek, który wielkością nie dorównuje śwince morskiej <3 font="font" nbsp="nbsp">



nowe spodenki, które chce jak najszybciej wykorzystać :)























deseros obowiązkowo, tym razem lody, jogurt naturalny, mus jeżynowy i solidna porcja owoców, mmmm, pycha <3 font="font">