Przerwa świąteczna trwa. Czas na jakiś czas stanął w miejscu. Można wreszcie zrobić coś dla siebie! Zamotać na głowie zamaszystego koka, wbić się w ulubione ubrania, które zakładamy wyłącznie jeśli mamy pewność, że nikt nas nie widzi, olać nieogar na twarzy, wsunąć na stopy wełniane skarpety i oddać się błogiemu lenistwu. W takich chwilach wszystkie myśli, jakie nam się nasuwają są miłymi wspomnieniami. Bezwiednie się uśmiechamy, istny chillout dla duszy. Poczucie ulgi po ciężkiej harówce w szkole należy się każdemu, nawet leniwcom, którzy na ostatni grudniowy szkolny dzwonek zareagowali ziewnięciem.
A czy równie wielką ulgę czuliście jakiś tydzień temu (dokładnie 21 grudnia), gdy 'odwołano' koniec świata? Wiem, wiem, wiem, ten temat już dawno jest passe, a drążenie go równa się z noszeniem dzwonów a'la lata 80, czy posługiwanie się nokią 3510i, ale chciałabym nawiązać do niżej zamieszczonych zdjęć. Tak więc, 21 grudnia grupka nie do końca normalnych ludzi, święcie przekonana że wkrótce nadejdzie kres ich nędznego żywota postanowiła spędzić ten dzień wspólnie. Nie zmiotło nas jednak z powierzchni Ziemi, nie pierdolnął w nas meteoryt, bomba atomowa ani fragment Kamczatki, nie zapadliśmy się w czeluście wnętrza ziemi, nie spadło nam niebo na głowę, nic nawet nie drgnęło. Zmieść mogła nas jedynie fala idiotycznych postów na facebooku typu: "przeżyłem koniec świata" , "ŻYJĘ!", "bez spiny, są drugie terminy", "macie swój koniec świata", "nie wiem jak wy, ale ja przeżyłam". Jeden wielki spam. Prawdziwy koniec świata, kres wszystkiego będzie jeśli Karol Strasburger zacznie nas śmieszyć, drogowcy zaskoczą zimę, konkursy na facebooku będą miały swoich zwycięzców, ktoś pokona Chucka Norrisa, a Titanic nie zatonie. Oczywiście wszyscy głęboko wierzący mogą włączyć sobie "Mode na Sukces" i wytrwale czekać. Powodzenia! :)
Powinnam przeprosić za wywlekanie wydarzeń sprzed tygodnia i spore opóźnienie, ale jesteśmy w Polsce, spóźniają się tu pociągi, kurierzy, kierowcy - mi też czasem wolno :)
Wracając do zdjęć - są one efektem parapetówki , bo przecież nie wspólnych modłów do czcigodnych majów, aby się jednak rozmyśli i cofnęli tą całą parodię. 'Ochrzciliśmy' nowy, duży, obrzydliwie ładny, przestronny pokój Aleksandry Marii robiąc użytek z aparatu. Łapcie zdjęciuszka, które już wystarczająco długo czekały na publikację :)
Myśląc bardziej przyziemnie, życzę Wam nieziemskiego Sylwestra! Nie ważne czy z polsatem, dwójką, babcią Stasią czy znajomymi. Po prostu otwórzcie szampana i bawcie się dobrze (: