niedziela, 29 lipca 2012

enjoy the summer

Dziś doszłam do wniosku, że im krócej śpię tym bardziej się wysypiam, im więcej mam rzeczy do zrobienia, tym lepiej jestem w stanie sobie wszystko zorganizować i w końcu im mniej wiem, tym dłużej żyję. Ten ostatni to oczywiście tylko i wyłącznie wątek z filmów kryminalnych, czy tez książek o tej tematyce, mający na celu odstraszyć ciekawskich węszycieli, tropiących zabójców na własną rękę. Owi amatorscy detektywi dzięki swojej głupocie sami znajdują się w wielkim niebezpieczeństwie i to na nich skupia się akcja... bla bla bla, każdy kto siedzi choć trochę w tym temacie pewnie zna ten schemat na pamięć. Chciałam tylko wprowadzić trochę niepokoju, może mrocznej atmosfery do tej sielanki wakacyjnej, której daliśmy się wszyscy ponieść :) Szczególnie mam na myśli osobniki przebywające teraz nad morzem, na Mazurach czy nad jakimkolwiek stawem, jeziorem, zalewem, gdziekolwiek, byle nad wodą, gdzie w każdej chwili można popływać i choć na chwile zapomnieć o tym piekielnym skwarze. Dla niektórych ta pogoda może być wręcz idealna, jednak dla mnie wyjście między 12 a 16 choćby do sklepu to droga przez mękę. Dlatego czekam aż promienie słoneczne nieco stracą na swojej mocy, a wiatr zamiast wnosić masy gorącego powietrza, będzie przyjemnie rześki. Dopiero wtedy ruszę się z domu, a tymczasem, o dziwo, mam ochotę posprzątać w pokoju i muszę zrobić to jak najprędzej, bo w każdej chwili pod wpływem impulsu mogę skierować się na leżak stojący w cieniu drzew i oznaczałoby to koniec ambitnych planów, ogarnięcia tego i owego. Przecież to tylko kilka metalowych rurek i materac, dam rade, przejdę obok niego obojętnie. Mission impossible? Właśnie zaczęła się wojna pomiędzy moim lenistwem, a chęcią zrobienia czegoś pożytecznego. Ciekawa na którą 'stronę mocy' przejdę :) 
Zostawiam Was z naszymi wczorajszymi zdjęciami. Bywajcie! :* 
KATT




























wtorek, 17 lipca 2012

ahoj!

Znacie to uczucie kiedy wracacie do domu po dłuższym wyjeździe? Za nic nie można się odnaleźć, jest jakoś dziwnie, wszystko irytuje. Czegoś brakuje, choć nie potrafimy do końca określić czego. Znad morza wróciłam już 13, w dodatku to był piątek, właściwie to dlaczego piątek 13 jest tym 'pechowym', a nie na przykład czwartek 17, czy środa 21? To bez sensu, ale do rzeczy, po co zastanawiać się nad tak błahymi sprawami jak przesądy, jakieś ludowe wierzenia czy zabobony? Tak więc choć z Władysławowa wróciłam już w piątek nadal czuje to dziwne uczucie pustki. Bardzo mi brakuje tej luźnej, kolonijnej atmosfery, wspaniałych ludzi, wszechobecnego piasku, gadania po czesku, strasznych historii opowiadanych przed snem, gofrów, gry w siatkę na plaży, nocnych rozmów i innych rzeczy, które zazwyczaj się robi na koloniach :) To dziwne, że dopiero, gdy żegnałam się ze wszystkimi, zdałam sobie sprawę jak bardzo będzie mi brakować naszej wiecznie nierozgarniętej grupy. Po koloniach została mi opalona twarz, do której ciężko było mi się przyzwyczaić, rozmaite wzorki na plecach od różnego rodzaju ramiączek, zdjęcia, których niestety, mam bardzo, ale to bardzo mało, no i oczywiście wspomnienia i nowe znajomości. Podsumowując: to był naprawdę epicki początek wakacji! Niewiele będzie czasu, by spokojnie usiąść na kanapie i powspominać, bo wszystko dzieję się teraz tak szybko. Co chwila rodzą się nowe plany, te mniejsze i większe też, ale o to właśnie chodzi w wakacje, by wycisnąć je jak cytrynę, maksymalnie i do końca. Mam też nowe ambicje - internet zamienić na książki i filmy. Jest tyle różności, które powinnam zobaczyć i przeczytać. Wiele premier przeoczyłam w ciągu roku szkolnego i wypadałoby to nadrobić. Mam ochotę na coś z gatunku horroru, dlatego jeśli chodzi o książki, sięgnę po Stephena Kinga, natomiast filmy ktoś mi musi polecić, ponieważ horrorów obejrzałam niewiele i nie mam jeszcze wyrobionego gustu co do nich.
Na tym zakończę, bo po ostatnim 'wampirzym' trybie życia, cały czas chodzę śpiąca. Zdecydowanie za mało snu, ale niestety dzień jest jest czasem zbyt krótki, by się ze wszystkim wyrobić. Teraz zamierzam wyłączyć komputer, którego głośność można spokojnie porównać do odkurzacza, posłuchać muzyki i odpłynąć w daleki rejs :) Może przyśni mi się w końcu coś normalnego.
Cześć Wam!
KATT


No to teraz pozdrowienia znad morza, znad naszego zielonego, zimnego Bałtyku! Jak już pisałam, folder ze zdjęciami świeci pustkami , ledwo co udało mi się coś wybrać, więc bez szału :(

pytania do Ann? formspring  







torba Kitty, absolutnie genialna
pomimo tego, że nie znam połowy zespołów z naszywek, to i tak uważam tą torbę, za najciekawsza jaką kiedykolwiek widziałam










poniedziałek, 2 lipca 2012

my love

Wstałam dzisiaj o 8.00 i bardzo mnie to dziwi. Nie potrafię się jakoś odzwyczaić od codziennego budzenia się po siódmej. Zazdrość bierze górę. Tak, przyznaję się przed Wami i przed sobą, że zazdroszczę Kasiolkowi, który właśnie gra z fajnymi ludźmi w macao, wpieprza gofery, smaży dupę na plaży etc. etc., a ja zbijam bąki all day i walczę z moim komputerem błyskawicą. Czasem mam ochotę zejść na dół, wziąć młotek i rozwalić to pudło na milion kawałków albo poprzecinać wszystkie kable... wrr. Nienawidzę tego komputera! Dlaczego jakiś grat potrafi wyprowadzić mnie z równowagi do tego stopnia, że warczę na każdego kto się do mnie odezwie... Od kilku dni jestem kłębkiem nerwów i ciężko ze mną wytrzymać. Denerwują mnie wszyscy i wszystko. Nawet najmniejszy szczegół jest w stanie doprowadzić mnie do furii. To chyba źle. Najchętniej zamknęłabym się na cały dzień w pokoju ze stertą kryminałów i komputerem. A przecież słońce sprzyja uśmiechowi. szczeremu uśmiechowi, nie wymuszonemu jak to czasem u mnie bywa.Najwyższy czas żeby się wreszcie obudzić, znaleźć w sobie energię i chęć do działania. Przecież to proste, nawet banalne. Początkowy zapał i radość nie mogła tak nagle zgasnąć, nawet nie zdążyła się rozpalić. Całe wakacje przed nami! Dzisiaj mi chujowo, jutro będzie lepiej. Ryszard stanął na wysokości zadania, obiecał mi zwierzynę w domciu i wywiązał się! Podczas stania w markecie i rozważania czy wziąć jogobellę czy  froop dostałam miły telefon od taty z wiadomością, że w domu czeka na mnie niespodzianka. Z racji, że lubię niespodzianki mordka zaczęła mi się cieszyć do jogurtów, a to moja najlepsza niespodzianka na świecie. Sonia! (pomimo wielkich sprzeciwów mamy co do imienia) ostatecznie jest Sonia. Początkowo biedaczka była narażona na rozdwojenie, a może nawet roztrojenie jaźni. Mika, Milka i Sonia. W naszym domu jak widać panują demokratyczne zasady i większość głosów została przeważona. Próby przekupstwa (skuteczne) wcale się nie liczą. Ważne, że jest Sonia, która jest teraz najważniejszym domownikiem. Co wieczór toczymy dzikie boje z kim mała będzie spała. Sami ją zobaczcie. Jest uosobieniem uroku, słodyczy i wdzięku. Kończę, bo moja cierpliwość jest na granicy wytrzymałości, nie można być mną żeby czekać na załadowanie zdjęcia 20 minut.                                                                                                                                                                     
h5
ANN

PYTAJNIA